Archiwum kategorii: Co piszczy w ogrodzie – archiwum

Strudzony wędrowiec

Przez trzy ostatnie dni opiekowaliśmy się przybłąkanym ozdobnym gołębiem (pasiak srebrzysty). Mimo, że już po kilku godzinach odzyskał siły, nie miał ochoty odfrunąć. Siadał na dachu lub zaglądał nam w okna :) Nie bał się ludzi, natomiast widać było po nim zaniepokojenie jeśli ktoś podszedł i się nie odzywał.

golabek_01 golabek_02

Dzisiaj po południu gołąbek trafił wreszcie w ręce doświadczonego hodowcy z naszej okolicy. Od niego dowiedzieliśmy się że to ok. roczna samiczka. Trafiła do woliery, w której znalazła podobne sobie towarzystwo.

U nas była obiektem niezbyt zdrowego zainteresowania kotów (naszego i wszystkich pozostałych z okolicy), a ślady wokół klatki wskazywały też na nocne zainteresowanie ze strony kuny. Z tego powodu nie braliśmy pod uwagę stałej opieki nad gołębiem.

Ponownie przydała się za to woliera po białym uszaku (przypomnij mi) :) Zabawne... gołąbek też był biały :)

Dziękuję użytkownikom forum o gołębiach rasowych (rasowegolebie.pl) za rady odnośnie doraźnej opieki nad gołąbkiem.

Zaszufladkowano do kategorii Co piszczy w ogrodzie - archiwum | Otagowano | Dodaj komentarz

Biały omyk na horyzoncie…

Podczas wizyty szaraka u naszego „BielUcha” (przypomnij mi ten wpis) zauważyliśmy, że oba zwierzaki są sobą żywo zainteresowane. Stąd też niedługo potem podjęliśmy decyzję o wypuszczeniu naszego przydomowego albinosa. Nigdy nie planowaliśmy trzymać go u nas w nieskończoność. Jego szanse na przeżycie na wolności wciąż są i do końca jego życia będą mocno ograniczone, no może poza okresem zimowym, kiedy na tle śniegu kolor jego sierści stałby się dla niego dodatkowym atutem. Mimo to uważamy, że i tak zdecydowanie łatwiej będzie mu walczyć o przetrwanie jako dorosłemu osobnikowi zamiast małemu „pluszakowi”, jakim go znaleźliśmy.

Oto relacja z wypuszczania na wolność naszego przydomowego dzikuska:

Wolierę wraz ze zwierzakiem przetransportowaliśmy w okolice miejsca, w którym po raz pierwszy go zobaczyliśmy. W jego otoczeniu znalazły się więc rozłożyste sosny czarne oraz rozległe łąki, które zaczynają się już zielenić.

Sam zajączek tego dnia przeczuwał chyba od początku, że wokół niego dzieje się coś niezwykłego.

omyk_02 omyk_04
Ostatnie pożegnanie z naszym dzikuskiem. Od momentu gdy zostało jednoznacznie stwierdzone, że przygarnęliśmy zająca a nie królika, nikt nie brał go na ręce, nie udomawiał i nie oswajał na siłę. Jedyny bezpośredni kontakt, jaki miał z człowiekiem był wówczas gdy go karmiliśmy lub sprzątaliśmy jego wolierę.

omyk_03Nawet jeśli pozostał na jego sierści ślad zapachu człowieka, jego dbałość o higienę z całą pewnością w ciągu jednego dnia sobie z tym poradzi.

omyk_01Odcięliśmy siatkę stanowiącą jedną ze ścian woliery i oddaliliśmy się.
Z bezpiecznej odległości obserwowaliśmy, co nastąpi dalej. Zajączek początkowo wychylił się ze schronienia, ale nie odważył się go opuścić. Po około pół godzinie wyszedł z woliery, dokładnie zwiedził okolicę, po czym wrócił do dotychczasowego domu, by poskubać marchewkę, którą zostaliśmy mu na wypadek gdyby postanowił zostać.


omyk_05
Poczuł wolność w powietrzu. Po kilku godzinach kręcenia się w pobliżu woliery oddalił się i już nie wrócił.

omyk_06
Z relacji sąsiadów wynika, że jeszcze długo po jego wypuszczeniu był wielokrotnie widywany w okolicy, dodatkowo w towarzystwie tradycyjnie umaszczonego szaraka!
Powodzenia albinosie!

Zaszufladkowano do kategorii Co piszczy w ogrodzie - archiwum | Otagowano | Dodaj komentarz

Przydomowy dzikusek

Pogodny letni wieczór, połowa lipca. Wypatrzyłam przez okno w kuchni parę śnieżno-białych uszu poruszających się pośród siwych traw. Ja, jak i pozostali domownicy stwierdziliśmy zgodnie, że komuś z okolicy wymknął się królik.
malutki_uszak

Postanowiliśmy się nim zaopiekować, ponieważ pojawiają się tu psy i lisy, a dodatkowym zagrożeniem dla tak umaszczonego króliczka byłyby też sowy. Po niedługich podchodach pozwolił się schwytać.

Przygotowaliśmy dla niego przytulny ciepły kącik z wodą i jedzeniem oraz pełnym łąkowego siana, w którym znalazł poczucie bezpieczeństwa. Po zapewnieniu mu podstawowych warunków bytowych odwiedziliśmy wszystkich okolicznych sąsiadów, by wypytać, czy komuś nie uciekł taki biały pupil. Nikt nie przyznał się do zguby. Braliśmy też pod uwagę, że jako nieudany prezent dla dziecka, mógł zostać zwyczajnie porzucony w lesie.

Już następnego dnia odzyskał siły, jednak gdy patrzyłam na niego w świetle dziennym, coś podpowiadało mi, że mogliśmy się pomylić. Zabraliśmy go do weterynarza, który po wnikliwych oględzinach potwierdził moje nieśmiałe podejrzenia. To nie królik, tylko zając, tyle że wyjątkowy, bo albinos. Wskazywały na to długość skoków, uszu i kształt głowy, chociaż sam specjalista uznał, że w przypadku albinosa nie trudno o pomyłkę. Nie krył też zdziwienia, gdyż nie widział nigdy białego zajączka. Jego wiek ocenił na miesiąc, do płci się nie odniósł, gdyż w przypadku zajęcy trudno jest to odgadnąć.

Na pytanie, co z nim zrobić poradził nam przygarnąć go jeśli mamy możliwość stworzyć mu wybieg na świeżym powietrzu. Na wolności nie miałby szans na przeżycie ze względu na brak kamuflażu i słaby wzrok lub jego całkowity brak (cecha albinosów). Najpewniej został też odtrącony przez matkę. Dokładnie to samo powiedział i doradził nam dyżurujący pod telefonem specjalista od dzikich zwierząt.

uszak_01
Siłami własnymi i z pomocą przyjaciół zbudowaliśmy dla zajączka wolierę z desek i siatki. Ma w nim spory pojnik oraz „domek na piętrze” pełen pachnącego łąkowego siana. Dobrze się złożyło, niedługo potem za grosze zakupiliśmy od rolnika trzy bele takiego siana z przeznaczeniem zimowym dla naszego uszaka.

uszak_02Po kilku dniach przekonaliśmy się, że z naszego zajączka jest prawdziwy czyścioch. Wybrał sobie miejsce na toaletę „na poziomie zero”, a domek w którym przebywa przez większość dnia pozostaje nieskazitelnie czysty. Rano i wieczorem przeprowadza dokładne czyszczenie futerka ze szczególnym uwzględnieniem łapek. Dopisuje mu apetyt. Potrafi w ciągu jednego dnia zjeść całą reklamówkę koniczyny i liści mlecza, a gdy pogoda nie sprzyja na zbieranie dla niego zieleniny, nie gardzi ziemniaczkami gotowanymi w mundurkach. Staramy się urozmaicać mu dietę, by w okresie zimowym nie był zdziwiony zawartością swojej miseczki :)
Prowadzi głównie nocny tryb życia, widać go wieczorem i rano, a w świetle księżyca prawie świeci swoim białym futerkiem.

uszak_03w świetle poranka w jego bielutkich uszach wesoło igrają słoneczne promienie :) Bacznie wsłuchuje się w każdy dźwięk.

Minęły już ponad dwa miesiące od kiedy jest u nas. Z początku mieścił się dłoniach, a w tym czasie urósł przynajmniej trzykrotnie. Teraz patrząc na niego nikt nie miałby już wątpliwości, że to zając. Słyszymy tylko „Biały? Niemożliwe!”.

uszak_04
Przyzwyczailiśmy się do niego, a on do nas. Rozpoznaje nasze głosy z daleka i nie okazuje wobec nas zbytniego lęku. Co innego jeśli w pobliżu znajdzie się ktoś obcy. Ucieka wtedy w popłochu do swojego domku na piętrze i dłuższą chwilę nie wychodzi. Nam wystarczy, że zawołamy „zając, głuptasie, nie bój się, to ja!”, a on wychodzi z ukrycia, strzyże na nas uszami i wraca do swoich zajęć.

Nie, nie będzie z niego pasztetu :) Może to i prawdziwa dziczyzna, ale jednak jak domowy przyjaciel.

Zaszufladkowano do kategorii Co piszczy w ogrodzie - archiwum | Otagowano | Dodaj komentarz