Dawno nie pojawiło się nic w tej kategorii. Może dlatego, że mam ogrom zdjęć i brak czasu by je wszystkie przejrzeć i skatalogować. W sumie najwięcej czasu na takie zajęcia jest właśnie wtedy gdy na ogrodzie nie kwitnie i nie rośnie już nic. No cóż… do brzegu!
Wciąż pracuję nad zaplanowanym kilka lat temu skalniakiem, a tymczasem w ogrodzie królują lilie. Nie dość, że wyglądają nieziemsko, to swoim intensywnym zapachem wabią wieczorem puszyste ćmy. Dosadziłam nowe cebule na jesieni i zdążyłam od tamtej pory zapomnieć, jakie wybrałam kolory, tak więc z niecierpliwością czekałam na otwarcie pąków.
Zostały jeszcze dwie młode rośliny, które skrywają ten sekret.
Poza tym w ogrodzie kwitnie obficie Gailardia oścista. Chyba nigdy w życiu nie zapamiętam tej kosmicznej nazwy. Wszystkim domownikom przypomina z wyglądu Rudbekię, więc pieszczotliwie nazywamy ją Rudą Beką.
Natomiast u podnóża lilii, na fragmencie utworzonego już skalniaka, kilka dni temu zakwitł Dzwonek Karpacki.
Póki co, to tyle w temacie ogrodu. Jak znów znajdę chwilę by poprzeglądać zdjęcia, to opublikuję coś nowego.