Pierwszy wypał

Surową glinę od kolorowych zawieszek świątecznych nie dzieli dziesięć minut. Byłoby to zbyt proste…
Lepiąc kolejne pomysły, wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że do zapełnienia pieca na pierwszy wypał, droga jeszcze daleka. Minęły prawie cztery tygodnie od momentu dostawy pieca, gdy wreszcie zdecydowałam się na jego pierwsze uruchomienie. Zaskoczyła mnie trudność przy jego załadunku. Znałam z teorii zasady ustawiania surowych prac na wypał biskwitowy, jednak nigdy dotąd nie robiłam tego sama. Okazało się, że wolną przestrzeń wewnątrz (bardziej niż mogło się to wydawać) ograniczają rozstawione słupki dystansowe oraz czujnik temperatury, którego nie powinno się zasłaniać. Zaplanowałam wykorzystanie trzech półek, jednak już po pierwszej próbie załadunku przyszło rozczarowanie, gdyż zabrakło mi miejsca. Dwie godziny układania, przekładania, przymierzania i dopasowywania (niemal jak puzzle) i w końcu się udało – weszło wszystko! Wiem, to kwestia wprawy i doświadczenia. Następnym razem będzie już prościej i szybciej. Przynajmniej taką mam nadzieję.
A tymczasem, nie trwało to kwadrans, a dwie godziny.

Skoro piec był już załadowany, przyszła pora na programator. I w tym przypadku, było to dla mnie nowe doświadczenie. Ze względu na różną grubość prac, ustawiłam powolne nagrzewanie w pierwszych trzech godzinach wypału. Ustawienia programu sprawdziłam przynajmniej dziesięć razy, aby mieć pewność, że się nie pomyliłam. No i start… Gdy piec zakończył pracę, czekałam kolejną dobę, aby wystygł wystarczająco, by można go było otworzyć bez uszczerbku dla prac oraz grzałek. Ceramika zdecydowanie uczy cierpliwości.
Ostatecznie udało się. Nic nie pękło – żadnych strat, więc jestem zadowolona. Pierwszy wypał za mną! Teraz dopiero zacznie się zabawa. Po przerwie trwającej nawet półtora roku, czas sprawdzić jak się mają szkliwa już rozrobione w słoikach oraz przetestować te, których jeszcze nie miałam okazji użyć. Ale to już temat na kolejny wpis.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ceramika i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *